21 września 2014

Sally Hansen Xtreme Wear, 24 Black Out

Czarne kremy są moją obowiązkową pozycją. To właśnie ten kolor denkuję najczęściej. Nawet osoby, które na co dzień nie sięgają po czarne lakiery mają przynajmniej jeden egzemplarz, dla eksperymentujących- do layeringu, a dla zdolnych- do zdobień. Uwielbiam czernie, także te brokatowe, metaliczne, z flakies czy teksturą, przy czym od czarnych kremów zawsze oczekuję czegoś więcej, niż od innych lakierów. Krycie to cecha, która w tym przypadku musi być bez zarzutów, więc tylko dobrze napigmentowane czernie mają realne szanse na ponowne znalezienie się w mojej kolekcji. 
O moim pierwszym, kremowym, czarnym lakierze mogliście przeczytać tutaj, a dzisiaj mam coś z (teoretycznie) wyższej półki.
Sally Hansen z serii Hard As Nails - Extreme Wear z numerem 24 "Black Out" to maglowana już parę linijek wyżej, kremowa czerń. O ile nie martwię się o jego oryginalność (dorwany na wyprzedaży w drogerii), tak zastanawiam się z jak starej edycji pochodzi. Już na pierwszy rzut oka rożni się z obecną serią Extreme Wear: biały napis na etykiecie rozmieszczony jest w iny sposób, "X" w nazwie jest mniejszy, a zakrętkę wykonano z odstraszającego, perłowo-mlecznego plastiku. Fuj. Dodatkowo papierowa naklejka ze składem sprawia wrażenie strony 100 letniej księgi, co w połączeniu z cylindrycznym kształtem wysokiej buteleczki wygląda jak etykieta na fiolce z trucizną. Akurat ten image bardzo mi się podoba (już wiem co zrobię z butelką po zużyciu zawartości, hehe). Wiem, że Black Out wciąż dostępny jest w tej serii (chyba pod innym numerem), jednak zanim przejdę do opisywania właściwości muszę zaznaczyć, że mój egzemplarz może różnić się od obecnie produkowanych lakierów nie tylko etykietą, ale także formułą.

Zakrętka, mimo zniechęcającego wyglądu, całkiem dobrze leży w dłoni i nie utrudnia nakładania emalii. Nie mam żadnych zastrzeżeń do jej kształtu, ale te chromowane bardziej mi się podobają. Pędzelek osadzony jest na długim trzonku, co pozwala nam na możliwie najwygodniejsze zużycie końcówki lakieru. Ścięty jest totalnie na płasko i jak na moje standardy jest nieco za wąski. Aplikacja jest bezproblemowa, jednak w moim przypadku pomalowanie jednego paznokcia wymagało średnio 3 pociągnięć. Black Out ma rzadką konsystencję, lekką i lejącą, warto więc uważać podczas manewrowania wokół skórek, gdyż  w chwili nieuwagi można łatwo je zalać. Długie trzonki pędzli mają to do siebie, że nigdy nie jesteśmy w stanie wytrzeć ich z nadmiaru lakieru. A nikt przecież nie lubi, gdy jakaś niezauważona kropla rozleje się po skrupulatnie malowanej płytce czy skórkach :P

Lubię ten lakier przede wszystkim za krycie. Jest dobrze napigmentowany i po wstrząśnięciu butelką wystarczyłaby jedna, grubsza warstwa do satysfakcjonującego pokrycia płytki. Na zdjęciach widzicie jednak dwie cieńsze, gdyż obficiej położona emalia lubi się zapowietrzać. Czas schnięcia jest dobry, ni ziębi- ni chłodzi, jednak od produktu za regularną cenę w okolicach 20 zł można oczekiwać czegoś więcej. Po zmyciu nie przydarzyły mi się przykre niespodzianki w postaci zafarbowanych paznokci, a jak to w przypadku kremów bywa- lakier zmywa się bajecznie łatwo.
Możliwe, że w przyszłości sięgnę po nowsze wydanie Black Out, by mieć chociaż możliwość porównania formuły obu lakierów. Póki co, mogę umieścić go na drugim miejscu moich ulubionych czarnych kremów, zaraz za Wibo z numerem 34. 

Za 11,8 ml produktu zapłacimy od 7 zł (Allegro) do 30-40 zł. Lakiery Sally Hansen dostępne są w wybranych i sieciowych drogeriach (Rossman, Spehora) oraz w internecie, gdzie ceny są dużo bardziej przyzwoite. Niestety, Sally Hansen TESTUJE swoje kosmetyki na zwierzętach.


W słońcu:

W cieniu:

13 komentarzy:

  1. Też mam tą czerń ale w nowej buteleczce i jest całkiem spoko :) nie wiedziałam, że SH testuje na zwierzętach :o

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dlatego zawsze sprawdzam listę producentów testujących przed zakupami. Ta czerń też jest ok, ale z tego co czytam w sieci, to "nowy" black out jest typowym jednowarstwowcem

      Usuń
  2. jejku ale Ty masz długaśne pazurki ;) ślicznie wygląda ta czerń na paznokciach

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak rosną ładnie i się nie łamią to zapominam kontrolować długość, więc na każdym zdjęciu póki co będą wyglądać inaczej :P
      A czerń jak czerń, zawsze seksi

      Usuń
  3. ta seria Xtreme jest chyba cała taka udana :) biel to jedna z lepszych,chyba czas rozejrzeć się za innymi kolorami :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A tak, o bieli słyszałem dużo dobrego,w sumie tyle co o czerni, że jednowarstwowe, szybko schną itd. Moja czerń schnie w normalnym tempie i wymaga raczej 2 warstw, albo jednej i przyśpieszacza, by nie zdążyła się zapowietrzyć podczas wysychania.
      W ogóle sh ma fajne laksy, jak na złość

      Usuń
  4. ja nigdy nie miałam czarnego lakieru i paznokci
    czas to szybko zmienić, bo super się prezentuje

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo polecam!
      Na czerni fenomenalnie wyglądają wszelkiego rodzaju topy z brokatem, folią czy innymi dodatkami, głównie dlatego czarne schodzą u mnie jak woda :)

      Usuń
  5. Łał, jakie apetyczne pazurki :) Mrau.
    Tej czerni nie znam, lubię SH White On, nawet stemple da się z niej wydusić. Jak wykończę to, co mam, to się skuszę, jeśli uplouję w jakiejś promocji. Moją czernią ostatnio stała się Typogafia L od Colour Alike, wykańczam też Golden Rose Rich Color 35, ale potrafi zostawić smugi gdzieniegdzie (ale to końcówka, wcześniej było dobrze).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hehe, dzięki :P
      Raz próbowałem czerni od Golden Rose Rich Color i nie udało mi się jej położyć idealnie w jednej warstwie. Wypróbuj wibo z numerem 34 (nie wiem czy ta nowa seria go ma, ale starsze butelki pewnie idzie dorwać w jakichś kioskach, taniej niż w cenie regularnej). Póki co to wciąż najlepsza czerń jaką mam.

      Usuń
  6. cudny kolor :)

    trafilam tu przypadkiem i bardzo mi sie spodobalo :)

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...